Miało być zimno, nawet bardzo, a jest całkiem przyzwoicie. W domu jednak kaloryfery ciepłe, przyjemniej się rozmawia, czyta, czy ogląda telewizję.
Dzień zaczęłam przed dziesiątą od książki. A jak! Inaczej się w wolne dni nie wstaje z łóżka. Potem postanowiłam upiec ciasto. Udało się, ale zapomniałam o jednym składniku. To świadczy o tym, że moją głowę zaprzątają inne myśli. Ta pracowa niepewność jutra..., ale wierzę, że tak strasznie nie będzie.
Czy zakwitły bzy? Nieśmiało.
Potem Jedyny przyjechał i wszystkie smutki rozwiały się natychmiast.
A ja wierzę, że to wszystko popchnie do przodu nasze problemy. Tylko czas...
OdpowiedzUsuńU "nas" też nastroje minorowe. Jednak pomału...
Czas jest moim sprzymierzeńcem, cierpliwość przyjaciółką.
UsuńWierzę, że jak zamykają się drzwi, to otwiera okno.
Szkoda, że wszystkich dni nie da się zaczynać tak samo. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i moc pozytywnych myśli przesyłam.
Jeszcze troszkę, a da się to zrobić:P
Usuń